Słońce kolejny raz przyświeciło i kolejny raz trzeba zacząć myśleć o kierunkach wyjazdu. Ten rok zapowiada się na całkowitą improwizację. Zero konkretnych planów.
W sumie za tydzień już będę siedział za kierownica, a jeszcze nie wiem, gdzie pojadę. W pierwszej wersji była Rumunia, lecz warunki pogodowe mówią o tym, żeby tam nie jechać. Drugą opcją była Ukraina, lecz okazało się, że nie wszyscy mają paszporty. W planach jest jeszcze południe naszego kraju lub penetracja Węgier. Ogólnie według mnie jest to kraj, w którym nic nie ma. Budapeszt i Balaton – dwa miejsca godne zobaczenia – ale tylko raz. Mam nadzieję, że do końca tygodnia temat się rozwiąże. Mam też lekką nadzieję, że znajdę chwilę i napiszę jak to się skończyło. Ogólnie temat jest jeden. Wyjechać 23 kwietnia i wrócić 7 maja.
A teraz trochę z innej „beczki”. Nie jestem zaangażowany politycznie, ale widzę, że kraj jest podzielony. Byłem i jestem też bardzo zaskoczony faktem, że przeniosło się to na nasze podwórko. Przez kilka lat nic się nie działo - co lekko krytykowałem, ale teraz jak widzę że są dwie imprezy motocyklowe w przeciągu jednego tygodnia to sorry - śmiać mi się chce. Miałbym duży dylemat, gdybym musiał decydować, na którą jechać, a może poczekać na trzecią organizowaną w kościele na Oś. Zielonym….
Rokers